Gdy w nocy...
Komentarze: 0
Wędrując ulicą pośród mroku widzę, spotykam, słyszę...
Widzę jak drobne migotliwe światełka dwoją się i troją pośród ciemności.
Z nienadzka dopada mnie odrobina światła restauracyjnej świecy. Tam właśnie mają miejsce najdziwniejsze wydarzenia, wyznania... To włąsnie magia świecy... ciepłej,palącej się tak intensywnie jak krótkotrwale.
Spotykam ludzi powoli spacerujących w blizej nieokreślone miejsca. Rozmawiąją... Śmieją się... Trwa chwila, która to właśnie w nocy zabiera ludziom chłodne, myślące umysły.
Słyszę stukot kroków wyrahowanych panienek trzymających na smyczy kogoś, kto miał byc ich partnerem do życia, jego współuczestnikiem, tak samo ważnym jak one...
Ktoś się śmieje...,ale czy to prawdziwa radość?
Wybiega dziecko, zagubione pośród labiryntu mrocznych uliczek odnalazło swoją kochającą matkę. Przytula ją mocno, najmocniej jak potrafi... To prawdziwa miłośc tak niewinna i delikatna, ale zarazem najsilniejsza i najtrwalsza ze wsdzystkich możliwych miłości...
Cała ta noc jest jakby z kryształowych odłamków, lustrzanych odbić..., a wędruje między nimi księżyc...
Dodaj komentarz